,,Poza boiskiem" Rozdział 2
,,Ta jedna chwila, dla której to zrobię”
Byłam już naprzeciwko głównego naukowego budynku Rakuzan i nie zwolniłam tempa. Dziś wstałam wcześniej i przyjechałam wcześniejszym autobusem, więc nie musiałam biec, ponieważ miałam jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji. Mimo to nie mogłam się powstrzymać. Wbiegłam od razu na pierwsze piętro i pobiegłam do głównego holu, który odprowadzał od siebie wiele korytarzy do skrzydeł szkoły. Dziś zostały wystawione tam tablice z wynikami uczniów z wszystkich pierwszych klas. Pochodziły one z testów sprawdzających umiejętności ucznia w pierwszym semestrze. Tych, którzy nie uzyskali minimalnego progu, czekała szkoła letnia. Mimo to nie bałam się o to, że nie uda mi się zdać. Pierwsza tablica, która wpadła mi w oko, ukazywała liczbę punktów osób z pierwszej pięćdziesiątki. Wzięłam głęboki wdech i przeszłam parę kroków dalej, nie zerkając na nazwiska na kartce. Gdy stanęłam obok karty z nazwiskami dziesięciu najlepszych w szkole, wypuściłam powietrze i zamknęłam oczy. Musiało mi się udać. Znałam odpowiedzi na wszystkie pytania na egzaminach. Uczyłam się o wiele więcej niż zwykle. Dobra. Otworzyłam oczy i szybko obróciłam się, aby zobaczyć nazwiska wypisane na kartce. Nie zdążyłam ich nawet przeczytać, gdy ktoś pstryknął palcami w miejscu pomiędzy pierwszym a drugim.
- Akashi Sejiuro na miejscu pierwszym z wynikiem ośmiuset na osiemset punktów. Fujisaki Haruka na miejscu drugim z wynikiem siedmiuset dziewięćdziesięciu ośmiu punktów na osiemset - powiedziała osoba, która stanęła obok mnie.
Obejrzałam się na czerwonowłosego chłopaka obok mnie i jedynie machinalnie zacisnęłam pięści. Spojrzałam zaraz na swoje wyniki i zobaczyłam punktację z języka angielskiego, gdzie musiałam stracić owe dwa punkty.
W Rakuzan egzaminy były dostosowywane do poziomu najlepszych uczniów, aby pogonić tych słabszych do pracy oraz by ci najlepsi mieli co robić w domu. Niestety wielu uczniów tego liceum nieraz była za granicą i opanowała ten język perfekcyjnie. Ktoś taki jak ja, uczący się dodatkowo tylko od swoich znajomych, nie mógł im dorównać tak łatwo. Szczególnie gdy szkoła rozszerzyła obowiązkowy zakres wiedzy pod względem tego przedmiotu.
- Czy przypadkiem w kwietniu nie mówiłaś, że mnie pokonasz? Po tym, jak zawsze zostawiam cię w tyle, zacząłem wątpić, czy w ogóle jesteś w stanie mnie dogonić - odpowiedział złośliwą uwagą tym swoim pozbawionym emocji tonem. - Oczywiście masz tę możliwość tylko dlatego, iż liceum musi narzucić jakiś limit. W innym wypadku już dawno zostałabyś daleko w tyle.
Spojrzałam na niego, który mówił już bezpośrednio do mnie. Co za despotyczny dupek… Przez ostatnie trzy miesiące za każdym razem, gdy się spotykaliśmy, dochodziło do kłótni, które najczęściej on wygrywał. Tak samo było z wydarzeniami szkolnymi. On został przewodniczącym szkoły, a ja vice, on przewodniczącym klasy, ja vice, jego grupa wygrała olimpiadę sportową w naszym liceum, a moja zajęła drugie miejsce. O festynie szkolnym nawet nie wspominając. Co za wkurzający typ! W tej chwili nie wystarczyło, abym pokonała go za to, co zrobił Rajiemu, sama dla siebie chciałam go pokonać. Być na miejscu drugim przez cały ten czas i wysłuchiwać tych jego uwag, nie było w żaden sposób do zniesienia.
- Następnym razem skupię się na angielskim o wiele bardziej i…
Nie zdążyłam nawet dokończyć, ponieważ mi przerwał.
- I wynik będzie ten sam - powiedział i zgiął się, aby podnieść swoją torbę z ziemi. - Zauważyłem to na naszych wspólnych lekcjach prowadzonych w języku angielskim. Ta szkoła posiada nie tylko pilnie uczących się uczniów, którzy zrobią wszystko, aby dostać się na swoje wymarzone studia. Niektórzy z nich pochodzą także z bardzo dobrych domów, gdzie ich rodzice od małego kładą nacisk na języki obce. Angielski jest pierwszym i podstawowym, którego muszą nauczyć się perfekcyjnie. Wielu z nich aktualnie dorównuje poziomem native speaker’om, a pod względem gramatyki i poprawności językowej mogą nawet niektórych przerastać. Rakuzan ma to do siebie, że to właśnie pod nich zacznie dostosowywać testy. Możesz przegonić ich z każdego innego przedmiotu, możesz im nawet dorównać na tych testach, ale to zawsze będzie twoja słabość. Sometimes it's simply too late to learn some things. A person with no timing will never become a master of dancing. Someone who forsook their talent during it's heyday may never be able to make the best of it. You had missed that moment and that is why you lost.
Po tym, jak skończył prawić mi kazanie, odszedł. I w dodatku… Co on w ogóle dokładnie powiedział? Coś o tańcu? Westchnęłam z rezygnacją. Pozostało mi tylko zacząć się uczyć jeszcze więcej po nocach. Wzięłam swoją torbę i powlekłam się do klasy.
Chemia zazwyczaj była prosta. Oblizanie stężenia molowego nigdy nie sprawiało mi trudności, przecież wszystko zawsze było podane w treści zadania. Ale tym razem nie mogłam tego zauważyć. Wtedy też usłyszałam głos nauczyciela:
- Odkładamy kartki na brzeg ławki!
Zaskoczyło mnie to, że czas już minął. Pan Takeda lubował się w europejskich zwyczajach, więc stwierdził też, że sprawdzi naszą wiedzę w takim stylu. Oczywiście nic to nie wnosiło do naszych końcowych wyników, lecz nauczyciel zapowiedział obowiązkowe zajęcia dodatkowe dla tych, którzy nie będą razili sobie z materiałem na bieżąco. Odłożyłam kartkę zgodnie z poleceniem nauczyciela, pomimo gryzącego mnie faktu, że nie zrobiłam jednego z trzech zadań. Dalszy dzień minął bez żadnych rewelacji.
Po lekcjach udałam się na trening, który jak zwykle był bardzo wymagający. Na początku było najgorzej, gdy moje podstawy opierały się o całkowitą amatorszczyznę. W tej chwili…
Udało mi się wykonać zmyłkę i przejść jedną z drugorocznych. Wycelowałam do rzutu i… Sakura skoczyła do bloku. Uśmiechnęłam się szybko pod nosem i wyminęłam ją, robiąc rzut za dwa punkty z dwutaktu. Zaraz też rozbrzmiał gwizdek i nasz trener powiedział:
- Koniec czasu! Mecz treningowy wygrywa grupa niebieskich, 54 do 43. Niech każda idzie teraz na boisko do biegów i wykona dwadzieścia okrążeń. Po tym kończymy trening. Przyłożyć mi się do biegu! Jak zobaczę, że ktoś się obija, cała drużyna robi jedno okrążenie więcej!
Wyszłyśmy na dwór i pierwszym, co poczułam, były parzące promienie słońca. Niedługo zaczynały się wakacje, ale zanim one nastąpią, musimy pomęczyć się jeszcze trochę czasu w szkole. W dodatku po drodze było jeszcze Inter-High, czyli letnie zawody w koszykówce. Nasza szkoła przeszła do kolejnego etapu i w sekcji damskiej, i męskiej. Akashi mimo wszystko świetnie spisywał się w roli kapitana. Westchnęłam. Po miesiącu Ichigaya Riko i Naru musiały zrezygnować z klubu koszykówki. Ich ojciec źle obstawił na giełdzie i ich firma mało nie stanęła na skraju bankructwa. W efekcie, aby dziewczyny mogły skończyć liceum Rakuzan, ich rodzina musiała uciąć koszty, zwalniając paru pracowników, przez co musiały zacząć pomagać w interesie. Nasza drużyna straciła wtedy kluczowych zawodników, a ja zostałam kapitanem. Riko podczas pożegnania zachowywała się naprawdę niesamowicie, panowała nad emocjami niczym jakaś ostoja spokoju. Naru za to była jej całkowitym przeciwieństwem, od wybuchu złości po płacz. Następnie przez całe pożegnanie tuliła Sakurę, odbierając jej oddech i życząc jej, aby byłą dobrym vice kapitanem i pomagała mi to udźwignąć, bo czasem przychodzą ciężkie chwile i to właśnie takie osoby powinny wspierać w tych momentach tych wyżej, aby ci niżej mogli być wspierani przez tamtych. Wszystko to mówiła tak chaotycznie, że nie byłam pewna, czy Myu to wszystko zrozumiała. Sama nie do końca to pojęłam. Mimo to powiedziała, że się postara. Osobiście dostałam tylko zwykłe ,,powodzenia” i ,,możesz liczyć w tym roku na moją pomoc, gdybyś miała jakieś pytania, mów śmiało”.
Gdy wykonywałam trzecie kółko, ktoś mnie dogonił. Po mojej lewej zauważyłam Azusę, a po prawej Sakurę. Ta druga oczywiście nie mogła się powstrzymać i oburzona zaczęła:
- Co to miała być za zmyłka na końcu meczu?! Od kiedy to sama finiszujesz?
Mówiła coś jeszcze, ale wyłączyłam się w połowie. Odkąd przystąpiłam do liceum, to te dwie stały się moimi najbliższymi koleżankami. W samej szkole często spędzałam czas na przerwach jeszcze z Kimiko, która była faktycznie rozemocjonowana, ale przy bliskim poznaniu zyskiwała na zaletach.
Po przebiegnięciu trasy wróciłam do sali na indywidualny trening razem z większością dziewczyn. Każda ćwiczyła we własnym zakresie, aby mieć możliwość dobrego zagrania w oficjalnym meczu. Wtedy też, gdy niektóre opuszczały salę, Miyagi, rezerwowa z naszego zespołu, która też powoli zbierała się do wyjścia, zaczepiła mnie:
- Słuchaj, chyba ktoś na ciebie czeka i próbuje po cichu zwrócić twoją uwagę.
Obejrzałam się, a koło drzwi stał… Kyoutani? Co on tu robi? Pomachał mi ręką i pokazał, abym podeszła.
Podziękowałam Miyagi i podeszłam do chłopaka.
- Co jest, Kyoutani? Z tego co wiem, nie należysz do żadnych klubów sportowych, aby się tu kręcić.
Zaśmiał się krótko. Z tego co wiem, był synem jakiegoś dziennikarza ze znanej gazety, a jego wujek zasłynął jako prezenter w telewizji ogólnokrajowej. Jego matka natomiast była jakąś znaną blogerką i projektantką mody. Nie ma się też co dziwić, że chłopakowi do szczęścia nigdy niczego nie brakowało. Z tego co pamiętam, trafił do klasy Z. Nie chodziło pewnie też o brak wpływów, czy trudności w nauce, Kyoutani był po prostu typem osoby, która była mądra, ale leniwa.
- Chciałem ci tylko przynieść informacje z dzisiejszego spotkania samorządu. Powiedziałem, że miałaś coś ważnego do załatwienia na mieście, dlatego cię nie było. Dziś miały zostać spisane jakieś tam ostatnie rozliczenia dotyczące wyjazdów na Inter-High i obozy letnie, dlatego jęczeli bardziej niż zwykle. To wszystko jest śmieszne. I tak wykonujesz więcej pracy niż ktokolwiek z nas, więc mogliby ci odpuścić, szczególnie, że pierwszy raz cię nie było - mówił, przy czym wręczył mi notatki.
Chłopak miał jasnobrązowe włosy, które za pierwszym razem pomyliłam z rudym kolorem, za co dostałam wykład o kolorystyce i odcieniach. Fryzura była ułożona stylowo tak, aby z jednej strony włosy były dłuższe. Po stronie krótszej, lewej, odznaczały się już u nasady czarnym, czyli jego naturalnym kolorem. Tam też w uchu miał trzy kolczyki wkręty, a po prawej jeden. Często też nie nosił krawatu, rękawy miał podwinięte, a koszuli w ogóle nie wkładał do spodni. Pewnie szkoła bardziej by zwracała mu uwagę za cały wygląd zewnętrzny, gdyby nie to, kim była jego rodzina oraz to, że płaci za naukę tutaj. Mimo to byłam za to skrycie wdzięczna. Dzięki temu, gdy z nim rozmawiałam, nie czułam się jak odludek. Przez cała swoją naukę nosiłam długi spodnie, a nie spódniczkę jak wszystkie inne dziewczyny. Na wuefie były to dresy, na basenie długi sportowy strój, przebierałam się osobno w łazienkach i nigdy nie nosiłam krótkich spodenek poza swoim domem, gdy byłam pewna, ze nikogo nie ma. Nie robiłam tego ze względu na jakąś paranoję, czy uprzedzenia po prostu… W moim przypadku lepiej nie było pokazywać nóg.
Zamieniliśmy jeszcze parę słów, Kyoutani poskarżył się, że znów dostał burę od przewodniczącego za ubiór i ogólną prezencję. Plus, że ten pewnie nie uwierzył w jego historyjkę o moich ważnych sprawach, więc powinnam spodziewać się w najbliższym czasie sarkastycznych uwag od per ,,Pana Wspaniałego”, jak uroczo on to określa Akashiego. Zdziwiłam się, czy na pewno tylko tyle, bo w końcu gdyby tak było, poczułabym się prawie jak na wakacjach.
Gdy się rozstaliśmy, pobiegłam odnieść notatki do torby i wróciłam na trening. Po jakimś czasie co niektóre dziewczyny zaczęły wracać do domu, aż w końcu zostałam w sali jak zwykle sama. Miałam o wiele większe zaległości od reszty, dlatego nie mogłam pozwolić sobie na taryfę ulgową, lecz dzisiaj zostałam jeszcze dłużej niż zwykle.
Westchnęłam. Zawracanie głowy z tymi spotkaniami. I tak jeśli coś będzie dotyczyło naszej klasy, powie to Akashi. Jedynie jestem przydatna tam, aby rzucić czasem jakimś pomysłem i wykonać brudną robotę za przewodniczącego. Inni robią chociaż za informatorów własnych klas. Rzuciłam trójkę do kosza. Wpadła.
- Czas już wracać - mruknęłam do siebie.
Podczas przebierania robiłam w głowię listę potrzebnych zakupów, które muszę zrobić po drodze. Mieszkam sama w Kioto. Moja mama została w Tokio. Mieszkanie, w którym żyłam, przez parę lat stało puste, ale gdy zaczęłam uczęszczać do szkoły tutaj, stwierdziłam, że wygodniej będzie mi żyć w domu niż starać się o przyjęcie do internatu i wydawania zbędnych na to pieniędzy.
Zanim pozamykałam salę i odniosłam klucz, zdążyło zrobić się już praktycznie ciemno, a wszystko dookoła oświetlone było jedynie sztucznym światłem. Idąc do domu, zawsze przechodziłam na drugą stronę ulicy i skręcałam w ukośną dróżkę w parku. Była to najkrótsza trasa do mojego domu. Niestety tym razem ledwo co przekroczyłam bramę szkoły, usłyszałam za sobą poważny głos:
- Kłamstwo ma krótkie nogi, wiesz? - Przyznaję, że wewnętrznie umarłam wtedy na zawał. Obróciłam się i zobaczyłam Akashiego we własnej osobie, opierającego się o ceglany płot szkolny. - Gdyby ten idiota miałby przeżyć na przekrętach, umarłby z głodu.
Chłopak wyprostował się i podszedł do mnie z rękami w kieszeniach, widocznie kierując w prawo. Zrobił to znowu! Znów specjalnie mnie nastraszył, nie pokazując się wcześniej.Dodatkowo na jego słowa zrobiło mi się głupio. Kyoutani w swojej klasie i osobami, z którymi ma styczność, bardzo łatwo nawiązywał kontakt. Można by śmiało powiedzieć, że większość dziewczyn w szkole za nim szalała. To prawda, że łatwo poznać, gdy się wykręcał, ale nie był aż tak kiepski w koneksjach międzyludzkich. Mimo to... Mimo to nawet ja musiałam przyznać, że ten człowiek obok mnie jest geniuszem. Zapewne przejrzenie chłopaka i ujrzenie jego prawdziwych intencji od razu mu się uświadomiły. Ale geniusze nie są niepokonani. Nawet ich można oszukać i pokonać, gdy ktoś bardzo się do tego przyłoży.
- Nikt go nie zmuszał. Ty także nie jesteś lepszy. Chowanie się za bramą jak w jakiejś podstawówce? Myślałeś, że jak cię wcześniej zobaczę, to ucieknę przerażona? Mam swoją godność - odparłam, po części się broniąc i próbując zrzucić na niego winę za inny czyn. - I Kyoutani nie jest idiotą. W ogóle, co ty tu robisz o tej porze? Aż tak bardzo chciałeś się nade mną sadystycznie poznęcać, że zostałeś tyle czasu po lekcjach? Słabe to.
Cóż, jakoś nie spodziewałam się, że wytrąci go to z równowagi i owszem, nie wytrąciło. Ale mógłby pokazać jakąś inną reakcję niż to jego pogardliwe spojrzenie!
- Trenowałem i właśnie skończyłem. Nie myśl sobie, że aż tak bardzo interesuje mnie twoje marne życie, mam własne. To, że się spotkaliśmy, było czystym przypadkiem. Po prostu zauważyłem, jak wychodzisz z budynku szkolnego. Nie możesz też powiedzieć, że nie byłem widoczny, ty po prostu nie zauważasz nic poza tym, na czymś skupisz. - Następnie minęła chwila i jakby się namyślił, po czym dodał, patrząc w inną stronę: - Dziewczyny nie powinny same łazić o tej porze. Wbrew wszystkiemu nie jest to najbezpieczniejsza dzielnica w Kioto. Mówię to ze względu na twoje gapiostwo. Gdyby w tej sytuacji był kto inny zamiast mnie, mogłabyś właśnie spędzać o wiele gorsze chwile.
Przekręciłam oczami. Japonia jest jednym z najbezpieczniejszych krajów na świecie. Naprawdę nic mi się nie stanie, jeśli przejdę się czasem przez miasto po ciemku. Choć faktycznie, jakby na to nie spojrzeć, bardzo łatwo wymazywałam wszystko, co się dzieje dookoła mnie i skupiałam się na swoich myślach.
- Zapamiętam, proszę pana. A czy teraz mogę już wracać do domu, bo będą się o mnie martwić? - powiedziałam z przesadzonym, dziecięcym tonem, na co ten się skrzywił.
- Rób co chcesz. Nara - rzucił tylko i udał się w swoją stronę.
Przebiegłam obok niego i przeszłam przez pasy do parku. Nagle zdałam sobie sprawę, że chyba zapomniałam portfela z domu i nie zrobię zakupów. Zaczęłam szukać go w torbie lub ewentualnie jakiś pieniędzy, kiedy nagle ktoś zarzucił mi ramię na szyję. Zlękłam się, ale spojrzawszy w bok, okazało się, że tym kimś był… Sejiuro? A on czego znów chce…
Nie zdążyłam się nawet spytać, gdy ukradkiem powiedział:
- Cicho bądź. - Zaraz też dodał głośniej z przyklejonym sztucznym uśmiechem: - Nie myślałaś chyba, że pozwolę ci wracać samej?
Może zdziwiłyby mnie te słowa, gdybyśmy nagle nie minęli grupki dziwnie podejrzanie wyglądających... Mężczyzn? Chłopaków? Nie zauważyłam ich wcześniej i gdyby nie Akashi, prawdopodobnie nie zwróciłabym na nich uwagi, dopóki bym obok nie przeszła. Gdybym wcześniej ich widziała, mogłabym wybrać inną drogę, ale byłam zbyt skupiona na szukaniu pieniędzy. Czemu ten frajer obok tak często ma rację? Zgraja odprowadzała nas wzrokiem. Po chwili byliśmy już od nich ładny kawałek i wtedy też usłyszałam:
- A nie mówiłem? - Przeszliśmy tak jeszcze kawałek, aż byliśmy pewni, że już nas nie widzą. Wtedy też zdjął ramię i odsunął się. - Odprowadzę cię jeszcze kawałek. Nie muszę chyba tłumaczyć, w jakiej sytuacji mało byś się znalazła?
Pokręciłam głową i dodałam:
- Nie… Dziękuję.
Spojrzał przez chwilę na mnie i zdawało mi się, że przez jego oczy coś mignęło.
- Spoko - rzucił.
Po drodze, skoro i tak z nim szłam, zrobiłam do niego maślane oczy i spytałam się, czy nie pożyczyłby mi trochę jenów do jutra, abym mogła zrobić zakupy. Jego mina w reakcji na tę prośbę była… Zdziwiona? Osobliwa? Tak jakbym ukradła mu trochę czasu, którego nie doliczył do swojego iście szatańskiego, misternego planu podboju świata przed kolacją. Co oczywiście skutkowało tym, że ten oto przyszły władca świata właśnie znajdował się w hipermarkecie i patrzył się na nabiał ze zdystansowaną miną. Cóż, dla jego widoku warto było się trochę pokajać, zaśmiałam się w duchu. W końcu też chyba nie wytrzymał presji przez zapieczętowane kurze nienarodzone noworodki, rzucił mi portfel i wyszedł ze sklepu. Wzięłam jeszcze parę rzeczy i poszłam ustawić się w kolejce do kasy. Czekając na swoją kolej, oglądałam jego brązowy portfel ze skóry. Kiedy przede mną została tylko jedna osoba, otworzyłam go… I zaraz zamknęłam. I niby to ja jestem zbyt ufna, wierząc w swoją intuicję? Kto normalny oddaje portfel wypełniony tyloma kartami płatniczymi? Wolałam nawet nie zaglądać w zakładkę z papierowymi pieniędzmi. Choć… Co za bogacz nosi przy sobie fortunę, mając ją w bankach. Otworzyłam znów portfel i… Dobra, Akashi jest po prostu odmieńcem. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu, gdzie czekał Sejiuro. Odrzuciłam mu jego własność i spojrzałam na niego krzywym spojrzeniem, mówiąc:
- Co za człowiek ufa komuś bezgranicznie, dając mu tyle kasy na raz? Nie pomyślałeś, że mogłam cię okraść?
- Czyli w innych okolicznościach byś mnie okradła? - spytał retorycznie, a ja spaliłam buraka. To przecież nie o to chodzi! - W dodatku widziałem cię przez witrynę sklepową. Śmiesznie wygadałaś.
Ostatnie zdanie zakończył z lekkim uśmiechem. Tak, tak… Śmiej się dalej. Nie moja wina, że nie stać mnie nawet, aby wejść do sklepu, gdzie ty kupiłeś ten portfel. Podszedł do mnie, kiwając głową w stronę drogi powrotnej, ale zanim ruszyliśmy, coś przyciągnęło mój wzrok w tej teraz spokojnej i nawet roześmianej twarzy, więc nie myśląc długo, wypaliłam nagle:
- Masz hetero chromatyczne tęczówki!
Nagle też jakby cały klimat się ulotnił, a chłód, który zwykle otaczał chłopaka, powrócił.
- Dopiero zauważyłaś? Boże, z twoją spostrzegawczością jest tragiczniej niż sądziłem - odpowiedział kwaśno.
Speszyłam się lekko, ale zaraz porzuciłam to uczucie i odparłam trochę bardziej emocjonalnie niż powinnam:
- Nie wpatruję się ludziom w oczy codziennie, sprawdzając ich kolor. A w ogóle… Pierwszy raz widzę takie! To aż dziwne, że wcześniej nie zwróciłam na nie uwagi, szczególnie, że przecież tak przyciągają wzrok!
Chłopak westchnął, a po jego minie widziałam, że walczy z paroma rodzajami emocji w środku. Koniec końców pokręcił głową i ruszył dalej. Dogoniłam go zaraz, ale nie odzywaliśmy się już do siebie. Wyraźna niechęć bijąca od chłopaka tylko to utwierdzała. Rozstaliśmy się przed blokiem, w którym mieszkałam. Mruknęłam tam jakieś podziękowania i pożegnanie, po czym wróciłam do domu.
W tym zdarzeniu było coś dziwnego, mimo to miałam ochotę się uśmiechać. To było tak jakbym widziała dwie strony jednej osoby. Aż człowiek nie wiedział czasem, jak się zachować. Z jednej strony miałam Akashiego Sejiuro, który bezwzględnie idzie przed siebie, zostawiając słabych ludzi za sobą, oraz Czerwonego, który poświęcił trochę swojego czasu, aby mi pomóc. I w dodatku nie z jakiegoś przymusu. W końcu nie miał takiej miny, od której miałeś ochotę uciec w najdalsze zakątki gór ze strachu. W dodatku się uśmiechał. Tylko nie tak sztucznie jak zwykle, ale tak naprawdę. Chciałabym znów zobaczyć tę jego stronę. Gdy przestał myśleć o tym, jaki jest absolutny, naprawdę dodało mu to miłego charakteru. Czy przestałby, jeśli zostałby pokonany, zachowywać się w ten wrogi sposób? Miałam taką nadzieję. W końcu zamierzam go pokonać!
Następny rozdział >>
Następny rozdział >>