, , , , , , , , , , , , , ,

Jak to jest...

Jak to jest, że zawsze ciekawe tematy uciekają z głowy, gdy chcesz o nich napisać na blogu?

Po prostu nic...

Hejoł!
Znów piszę po dłuższej niż zazwyczaj przerwie. W sumie znów jedynie mogą służyć tu informacją, a nie czymś ponad.
Wpierw zacznę od czegoś, co ostatnio znalazłam i bardo mnie ucieszyło. Jako, ze jestem fanką mangi ,,Servampa" po przeczytaniu czterech tomów, które znajdują się na mojej półce znalazłam oto zapowiedź anime! Chwilowo nie wiem, co o nim sądzić... Śmiech Tsubakiego jest dziwny, a włosy głównego bohatera tak podcięli, że chłopak wygląda jak sierota... Tak szybko podsumowując dla tych, co czytali. Oczywiście w samej zapowiedzi podobała mi się bardzo muzyka, która robiona jest przez zespół OLDCODEX, który możecie znać z endingów .Kuroko no basket", jak i animacja scen typu rozświetlenie łańcuchów wiążących głównego bohatera i wampira.
O czym to jest?





Bohaterem tej historii jest piętnastoletni Shirota Mahiru, który najbardziej na świecie ceni sobie spokojne, wolne od niespodzianek i komplikacji życie. Pewnego dnia zabiera z ulicy małego czarnego kota, przynosi go do domu i nadaje imię Kuro. Ku jego wielkiemu zdziwieniu nowy zwierzak okazuje się być… wampirem. W dodatku takim, który w swojej ludzkiej postaci nijak nie przypomina groźnego krwiopijcy. Nic mu się nie chce, nie przepada za przemocą, a sama myśl, że miałby podjąć się jakiegoś działania wywołuje w nim niemal samobójcze odruchy. Ale za to nie odmówiłby kubeczka herbaty. Jak się okazuje jest on jednym z legendarnych wampirzych sług, którzy związują się kontraktem ze swoim ludzkim mistrzem. I chociaż sam Shirota nie ma ochoty utrudniać sobie życia tego typu układem, a oferowanie swoich usług dla leniwego wampira stanowi przejmującą męczarnię, nasi bohaterowie szybko zostaną wplątani w odwieczny konflikt, w którym aby przeżyć trzeba stanąć do walki.
Opis zapożyczony z opisu serii Studia JG.

Po drugie... Słyszeliście kiedyś anime w wersji z angielskim dubbingiem? Każdy, kto słyszał, zapewne ma z tym złe przeżycia. Jakby nie patrzeć japoński i angielski tak skutecznie się odpychają, iż w anime z oryginalnym podkładem głosowym zamiast tego drugiego języka słychać tzw. ,,Engrisz". Natomiast, kiedy tamci przetłumaczą całość na swój język i podłożą głos...  To też nie wychodzi dobrze. Lecz! Czasem uda się znaleźć wyjątki! Niestety są one bardzo rzadkie,ale ja ostatnio takowe znalazłam, Niestety jest to tylko nieoficjalne tłumaczenie dziewczyny, która naprawdę świetnie odtwarza klimat panujący w oryginalnych piosenkach. 




Niedługo powinnam zacząć porządnie pisać kolejny rozdział ,,Poza boiskiem". Dorzucę rozdział pisany z perspektywy Akashiego. Prawdopodobnie przez najbliższe trzy rozdziały popiszę jeszcze w aktualnym czasie i znów zrobimy skok do kolejnych egzaminów! W końcu główny wątek tak naprawdę ma się zacząć dziać po Winter Cup! Wiem, wiem... Ja to mam rozpęd. Mimo wszystko w tym przedziale czasowym dorzucę jeszcze rozdział pisany o kimś innym z pokolenia cudów niż Sejiuro. Jeszcze nie wiem, jak rozwiąże problem narracji, ale jakoś to pójdzie! Na pewno ważniejsze postacie, które się tak pojawia to będą: Kuroko, Momoi i Aomine. Reszty nie zdradzę.


Skoro już dodaje tu tyle filmików w tym poście to... Polecam Studio Accantus! Ogólnie jestem zagorzałą fanką, przez duże ,,F", tego studia, która słucha ich piosenek od ponad roku i cały czas się nimi nie nudzi. Myślę też, że piosenka, którą tu wybrałam pasuje trochę do ,,poza boiskiem", ale... Ale nie tylko, do tych bohaterów. Tak naprawdę sądzę, że każdy z moich bohaterów ma pewne poczucie wartości podobne do tego w piosence. Chyba to jest jedna z tych części mnie, którą każdy autor zostawia w swoim dziele. Cóż... O samym studiu jeszcze na pewno opowiem!


Dodaje też trochę zmieniona piosenkę do AMV, które natchnęło mnie w ogóle do polubienia Akashiego, jak i do stworzenia opowiadania. Zanim obejrzałam ten filmik, posłuchałam oryginalnej piosenki, obejrzałam ,,Kuroko no basket: Saikou no present desu" i wymyśliłam swoja historyjkę popartą wieloma przemyśleniami... Było parę takich miesięcy, gdzie nie lubiłam tej postaci, a nawet więcej. To się nazywa ironia losu, co nie?
Na dziś skończę, choć przez te filmiki post wydaje się długi. Choć w tej chwili powinnam chyba pisać ,,Byle do raju"... Jakoś tak wyszło. A więc...
Sayonara!

To Może Ci Się Spodobać

0 komentarze

Obserwatorzy

by Sekret. Obsługiwane przez usługę Blogger.